Jeszcze dwa lata temu, nasza córka nie zapowiadała się na małego podróżnika. Na trasie do Katowic mamy już nawet „swoje” miejsca, w których zazwyczaj musieliśmy się zatrzymywać, bo głośne protesty najmłodszej pasażerki nie pozwalały dalej jechać. Przełom nastąpił po zmianie fotelika i okazało się, że droga do Pragi, czyli w sumie ponad 800 km, nie była już większym problemem. O tym wyjeździe będzie innym razem. Droga do Włoch była dla nas wielkim szokiem, jak bardzo zmienił się jej stosunek do długich podroży samochodem i jak „dorosłe” dziecko mamy. Oglądała sobie książki, malowała, czasem przed nudą ratowały nagrane na telefon bajki. Ale praktycznie cały czas była bardzo spokojna i cierpliwie znosiła długie godziny w samochodzie. Trasę podzieliliśmy sobie na dwa dni, pierwszą noc spędziliśmy w Graz w Austrii, a rano ruszyliśmy dalej do Włoch.
W Cinque Terre byliśmy ponad 4 lata temu, ambitnie podeszliśmy do sprawy i mimo upału przeszliśmy się nawet szlakiem między miasteczkami, ale zabrakło nam czasu i nie zdążyliśmy już dotrzeć do Manaroli i Riomaggiore. Plan wakacji 2019 przewidywał zatem Ligurię jako nasz pierwszy włoski przystanek.
Nocleg w La Spezii z niesamowitym widokiem na miasto znalazł mój mąż. Na miejsce dojechaliśmy przed zachodem słońca, po zameldowaniu i ogarnięciu się po podróży ruszyliśmy jeszcze na kolację i spacer po mieście. Kolejnego dnia mieliśmy okazję zobaczyć wschód słońca, wypić spokojnie kawę i po śniadaniu wybraliśmy się do Cinque Terre pociągiem. Naszym pierwszym przystankiem było Riomaggiore, udało nam się zjeść bardzo smaczne owoce morza i oczywiście zaliczyliśmy tam najważniejszy punkt wycieczki czyli kąpiel w morzu.
W Manaroli byliśy trochę krócej, udało nam się trochę pospacerować i zobaczyć miasto z punktu widokowego (duży plus, że był obok plac zabaw).
W drodze powrotnej nie zmieściliśmy się do pociągu, więc podjechaliśmy do Vernazzy i tam udało nam się nawet zająć miejsca siedzące.